środa, 16 kwietnia 2014

Hello! 

Dzisiaj będzie krótko, ale na temat. Kończy mi się semestr, więc jestem zasypana mnóstwem pracy, dzisiaj miałam prezentację z Contemporary Issues in HRM. Była to prezentacja grupowa, więc jestem dobrej myśli, sądzę, że dobrze nam poszło. Jeszcze tylko dwa testy, dwie krótkie prace online i oficjalnie zakończę rok akademicki. Yaaay!! 

Wczoraj wieczorem poszłam na spacer i spotkałam lisa. W zgiełku miasta, prawie w samym jego centrum, przy rzece przechadzał się mały, rudy lisek. Z początku myślałam, że to mały piesek i zaczęłam gwizdać i nawoływać, aby go pogłaskać. Zatrzymał się, spojrzał na mnie i wtedy okazało się, że to lis. Niestety nie był skory do zabawy - uciekł najszybciej jak mógł. Lisy w Szkocji to podobno nic nadzwyczajnego, jest ich ponoć całkiem sporo. 

Już wkrótce szykuję niespodziankę dla wszystkich odwiedzających mojego bloga. Nie chcę na razie zdradzać rąbka tajemnicy, ale mam nadzieję już za kilka dni wszystko się wyjaśni :) Liczę, że wszystkim się spodoba, bo włożyłam w to bardzo dużo pracy - prawie tyle, co w swoje studia :) Nic więcej nie powiem, już niedługo wszystkiego się dowiecie, so stay tuned!

Poniżej zdjęcia ze spaceru - moje ulubione miejsce w Glasgow :)








czwartek, 27 marca 2014

Hello!

Obiecałam wstawić zdjęcia i film z Oxfordu, jednak potrwa to jeszcze trochę. W między czasie, chciałabym porozmawiać o ważnym aspekcie nie tylko wyjazdu za granicę, studiowania, ale przede wszystkim naszego życia. Dostaję wiele wiadomości z pytaniami, jak ja znajduję w sobie motywację do „tego wszystkiego“ – mieszkania w obcym kraju, zdobywania nowych znajomości, promowania edukacji i w końcu – do studiowania. Jak ja to robię? Jaka jest tajemnica? Jak, co... ech, nie ma żadnej tajemnicy, nie ma złotego środka, ale jest kilka sposobów, aby polepszyć swoje życie i czerpać z niego jak najwięcej. Panie i Panowie, dzisiejszy temat to MOTYWACJA :)

Ready, steady, GOAL!

Nie zaskoczę nikogo stwierdzeniem, że najważniejsze, to obrać sobie cel. I tak, to prawda, bez celu nasze życie byłoby smutne, nudne... I każdy ma jakiś cel, a nawet nie jeden, i realizuje go krok po kroku. Wyboraź sobie, że wsiadasz do autobusu i nie wiesz, dokąd jedziesz. Zawsze wiesz, prawda? No właśnie! Twoim celem jest nawet to, by znaleźć miejsce siedzące w owym autobusie. A gdybyś wsiadł/a do autobusu nie mając planu? Nie wsiądziesz, bo byłaby to strata czasu i energii. Wniosek jest bardzo prosty – należy obierać takie cele, podczas realizacji których nie zmarnujemy czasu i zyskamy energię – może być to energia fizyczna, umysłowa, albo jedno i drugie. Wtedy mamy więcej niż jedną korzyść – nie tylko „dojedziemy“ do celu, ale także zyskamy coś po drodze, jak na przykład satysfakcję z samych siebie. A teraz tak się zastanawiam... Czy kiedykolwiek poznałeś kogoś z depresją? Nawet jeśli nie, na pewno wiesz z amerykańskich filmów, jakie są objawy depresji. Osobiście miałam okazję poznać parę takich osób i miały one zawsze jedną wspólną cechę: gdy pytałam „a może zrobimy to, pójdziemy tam?“ odpowiadały „ale po co...?“. WŁAŚNIE. Ale po co mi to wszystko? Po co mam jeść, po co mam czytać, po co mam lepić z plasteliny, nic nie ma sensu. Musisz więc sam siebie zadowolić, znaleźć coś, co robisz PO COŚ. Na początek może to być mały cel, jak zapuszczenie włosów, czy w przypadku Panów – brody J Jest tylko jeden warunek – jak już coś sobie założymy, musimy to zrobić. Inaczej cel zamienia się w porażkę.



Jak ustawić sobie cel?

Zależnie od tego, co jest Twoim celem, ustaw sobie deadline, czyli okres czasu, w jakim cel ma zostać osiągnięty. I o ile w przypadku zapuszczenia brody będzie to od kilku do kilkunastu tygodni, tak w przypadku nauki języka obcego będzie to dużo dłuższy proces. Każdy ma dziennie wiele celi do osiągnięcia, jak choćby wspomniany wcześniej autobus, który równie dobrze może być samochodem, rowerem, motorem czy kajakiem. Codziennie wstajesz i wychodzisz z domu z jakiegoś powodu. Problem w tym, że zazwyczaj nasze cele są wymuszone, jak chodzenie do szkoły czy do pracy. Mamy cel, żeby pójść na lekcje, ale dlatego, że musimy. Jest to nasz cel bierny, bo nie daje nam osobistej satysfakcji, choćby dlatego, że ktoś ten cel za nas ustalił – w tym przypadku ministerstwo edukacji. Można więc ten cel przechytrzyć i obrać cel za celem! Czyli, jadę do szkoły, a po szkole idę na trening, kurs malowania ścian, albo na spotkanie z kolegami. Brzmi znajomo? Każdy tak robi! Właśnie takie cele pozwalają nam przetrwać te bierne, z których nie mamy żadnej satysfakcji. Dobra, dobra, ale co jeśli koledzy nie mogą się codziennie spotykać, a kurs malowania ścian jest tylko raz w tygodniu! W tym przypadku świetnie sprawdza się długodystansowy plan zmierzający do naszego celu. W skrócie jest to coś, to zajmie nam dużo czasu – kilka miesięcy, a nawet lat. Ostatnio rozmawiałam ze znajomym, który gorączkowo uczy się języka francuskiego. Można by rzec, że uczy się jak szalony, jakby przygotowywał się do matury, a przecież dawno skończył studia. Zapytałam go więc: „Dlaczego uczysz się francuskiego z tak wzmożoną intensywnością?“ Odpowiedź była zaskakująca. Spodziewałam się miliona powodów, jak częste wyjazdy, podróże, znajomi. A on powiedział... „Bo mogę“. Szczęka mi opadła, bo chyba nigdy nie usłyszałam takiego argumentu. I nie wiem dlaczego, ale bardzo mnie to zmotywowało. Skoro on może, to ja też mogę! Oczywiście, ma to związek z jego osobistą satysfakcją i tak dalej... Ale on to robi z własnej, nieprzymuszonej woli. Bo może! I Ty też możesz. Ja na przykład postanowiłam ostatnio zadbać o kondycję, tak by do wakacji móc przebiec X kilometrów. Dodatkowo wznowiłam naukę języka hiszpańskiego, bo mogę się go uczyć. No własnie, MOGĘ.  Codziennie gdy jadę na uni, myślę tylko o tym, że po zajęciach pójdę na trening, a później poćwiczę słówka hiszpańskie. Postanowiłam, że do wakacji podniosę swój poziom językowy przynajmniej o dwa levele. I to jest możliwe! Przy okazji, polecam świetną stronę do nauki języków – Duolingo. Sama korzystam z tej strony i jestem bardzo zadowolona. Z polskiego można się uczyć tylko angielskiego, jednak znając ten drugi język można pokusić się o bogatszą ofertę – hiszpański, włoski, portugalski, francuski, niemiecki. Może też zacznij? :) Wystarczy kilkanaście minut dziennie, a jedziesz do szkoły/pracy ze świadomością, że robisz coś dla siebie. I to wiele rzeczy na raz! Pamiętaj, że nieraz samo wykonanie założonego wcześniej celu daje większą satysfakcję, od samego rezultatu. Im bardziej cel był rozłożony w czasie, tym większa satysfakcja, że wytrwaliśmy w swoim postanowieniu. Ja założyłam sobie, że do wakacji pokonam jakiś dystans biegnąc. I tak naprawdę, nie chodzi o samo bieganie, ale o przetestowanie swoich możliwości. Wybrałam konkretny cel, rozłożyłam go w konkretnym okresie czasowym i postanowiłam się usystematyzować.



Plan akcji

Sam cel nie jest jednak wystarczający. Trzeba mieć także PLAN. To właśnie przez jego brak ludzie nie osiągają celi i rezygnują z tak wielu wspaniałych rzeczy. Twój plan musi zawierać: CO robię, JAK to robię i KIEDY to robię. Załóżmy, że chcesz zdobyć prawo jazdy. W tym przypadku Twoim celem jest zdobycie prawa jazdy. To, co robisz to nauka jazdy. Robisz to chodząc do szkoły jazdy trzy razy w tygodniu. Systematyczność sprawia, że po kilku tygodniach kończysz kurs. Twoim pierwszym celem jest zdanie egzaminu, a tym ważniejszym - posiadanie plastiku. Dobry plan to podstawa, w tym przykładzie był on dość oczywisty, bo wszędzie jest taki sam. Spróbuj może ustalić własny, wymyśl go od podstaw, opracuj, dopracuj i zacznij działać! I pamiętaj, postanowienia noworoczne są mocno przereklamowane, bądź ponad to i daj radę! 


Bądź koordynatorem swojego celu


W życiu nie chodzi tylko o zdobycie wykształcenia, pracy i założenia rodziny. To są nasze oczywiste cele, największe, życiowe. Ale szkoła trwa 12 lat, studia najmniej 3 lata, praca całe życie. Trzeba coś robić w międzyczasie, prawda? To, co ludzi zanudza to brak zajęć, aktywności. Jesteś studentem, ale poza szkołą też musisz coś robić, nie możesz żyć samą nauką. Niech to będzie cokolwiek, ale będzie! Najlepiej mieć wiele planów do realizacji i stopniować je. Na przykład, ja mam plan żeby zakończyć rok akademicki w kwietniu, następnie odwiedzić rodzinę, znajomych i psa w Polsce, a w wakacje odbyć staż w swojej dziedzinie. Ale pomiędzy tymi dużymi celami, realizuję jeszcze te mniejsze, jak bieganie czy nauka hiszpańskiego. I mimo tego, że mam 9 godzin zajęć tygodniowo, nie nudzę się. Po zajęciach MUSZĘ iść na trening, a potem MUSZĘ odrobić własną pracę domową z języka obcego, którą sama sobie zadałam. Muszę, bo tak sobie postanowiłam. Mamy takie życie, na jakie się godzimy. Jeśli jesteś leniwy i nie masz zainteresowań, to masz nudne życie, bo tak sobie postanowiłeś. W każdej chwili je możesz zmienić, polepszyć. Ale najpierw... Co najpierw? CEL! J A później szybciutko do realizacji. Próbuj nowych rzeczy i odkrywaj świat. Zadbaj o rozwój osobisty, tego będziesz wyjątkowo potrzebować. Poczuj się iście królewsko, mając władzę nad swoim życiem, planami, marzeniami i celami. Nigdy nie wiesz, co przyda Ci się w życiu. Może kurs malowania ścian? Kto wie... :)

So...


Dziękuję, dobranoc :)

piątek, 14 marca 2014

Hello!

Witam po kolejnej, małej przerwie :) Jakiś czas temu napisałam cały, długi post, ale niestety blogger mi go skasował. Tak bardzo dotknęło to moją psychikę, że nie chciało mi się niczego innego pisać. Tak więc, post o pracy jeszcze odkładam w czasie. Ale obiecuję, że niebawem się pojawi.

Tak jak zapowiadałam, w ubiegłym tygodniu pojechałam do Oxfordu na VII Congress of Polish Student Societies in the United Kingdom. Kongres zorganizowany został na najwyższym poziomie, czego można się było spodziewać. Ale żeby aż tak?!

Oxford jest pięknym, urokliwym miasteczkiem, wcale nie takim małym, jakby mogło się wydawać. Spacerując wzdłuż miasta można napotkać się na wspaniały krajobraz, bogatą infrastrukturę, przepiękne kamienice i... przycumowane łodzie oraz kaczki!


Centrum Oxfordu!

Pierwszego dnia swoje wystąpienie na temat personal branding miał dr Sergiusz Trzeciak (Panie Sergiuszu, czy Google Alert Pana poinformował o tym wpisie?:)) Personal Branding Workshop dał możliwość aktywnego uczestnictwa, rozszerzenia swoich możliwości za pomocą drobnych zabiegów mających na celu poprawę naszej marki, a sam prowadzący spisał się na medal, wygłaszając ten dwugodzinny wykład na niemalże jednym wdechu. Swoją drogą, czy kiedykolwiek myśleliście o sobie jako marce, którą sami możecie wypracować? O tym, że wszystko, co pozyskujecie, co udaje Wam się osiągnąć, jest zasługą Waszego wizerunku, tego jak ludzie was postrzegają i jak wy sami postrzegacie siebie? Temat wcześniej nie był mi aż tak bliski, aż do tamtego dnia. Dziękuję Panie Sergiuszu za wspaniały wykład, od teraz biorę się za personal branding!


Personal Branding Workshop


Kolejnym wystąpieniem publicznym zaszczycił nas sam Minister Radosław Sikorski. Krótko, ale na temat wypowiedział się w sprawie sytuacji na Ukrainie oraz jej wpływie na Polskę. Stwierdził, że wiele krajów oczekuje od Polski przywództwa w tej sprawie ze względu na tło historyczne oraz, że Unia Europejska nie podejmie w tej sprawie żadnych decyzji bez wyraźnego udziału w nich Polski. Cały wywiad oraz reportaż można zobaczyć na stronie TVN24.






     





Nie zabrakło także posiedzenia ekonomistów oraz ich wypowiedzi na temat Ukrainy:






To oczywiście nie koniec! Resztę zdjęć wstawię niebawem, razem z filmem, który się montuje :)

Póki co pozdrawiam i życzę miłego wieczoru lub dnia! :)

środa, 19 lutego 2014

Witajcie Kochani :)


Pewnie będzie dla Was sporym zaskoczeniem, że wszystko u mnie w porządku i dalej studiuję HRM. Nie było mnie ponad dwa miesiące, ale chyba po prostu brakło mi weny twórczej. Wiecie, jak to z pisarzami, jak nie czuje to nie napisze. To samo dotyczy blogerów i vlogerów :)



W okresie świątecznym wybrałam się do Polski, odwiedziłam psy i rodzinę, udekorowałam choinkę, kupiłam prezenty i tym podobne. Na sylwestra postanowiłam jednak wrócić do Glasgow, by po trzech tygodniach znów wybrać się do Warszawy. Pewnie dla niektórych wyda się to dziwne, ale z racji tego, iż od połowy grudnia do początku lutego nie ma zajęć, znudzona i zrezygnowana dorwałam bilet lotniczy w bardzo przystępnej cenie i postanowiłam zrobić sobie dodatkowy "urlop". Zajęcia ruszyły dwa tygodnie temu, muszę powiedzieć, że ten semestr zapowiada się na nieco trudniejszy, ale za to krótszy. Ostatnie zajęcia datowane są na 28 kwietnia...


Nie złożyłam Wam życzeń bożonarodzeniowych, nie życzyłam wesołych świąt i szczęśliwego nowego roku. W takim razie, mogę to zrobić teraz, a czemu by nie, skoro wszyscy składają jednego dnia i się nie sprawdza, to może 19 lutego będzie inaczej? Wszystkiego dobrego w Nowym Roku! :)


W ostatnim czasie otrzymałam sporo wiadomości - wszystkim bardzo za nie dziękuję, to zawsze miłe uczucie, gdy można w czymś pomóc i doradzić! Pytania bardzo często dotyczą pracy, zakwaterowania, utrzymania, cen biletów lotniczych, odwiedzania Polski, stosunku zajęć do wolnego czasu, struktury zajęć oraz studiów na poziomie MA (Master's Degree). Zawsze staram się odpowiadać na każdego maila, mam jednak informacje, że niektóre z nich nigdy do mnie nie docierają. Jeśli nie odpisuję przez kilka dni, to proszę o ponowne wysłanie, na pewno postaram się odpowiedzieć najszybciej, jak to możliwe :) Udało mi się zgromadzić kilka kwestii, które powtarzają się dość często i w związku z tym postanawiam zamieścić te informacje dla wszystkich odwiedzających bloga. Ciężko będzie mi się rozpisać w jednym poście, dlatego będę kontynuowała ideę jednego tematu na post. Piszcie, pytajcie, jak zgromadzę wszystko to postaram się to jakoś konstruktywnie poukładać i opublikować. Zaznaczam, że nie jestem ekspertem (a istnieje coś takiego jak ekspert od studiowania w UK??), wszystkie odpowiedzi są bazowane na moim własnym doświadczeniu i wiedzy wynikającej z przygotowania do tematu na długo przed wyjazdem. Sama oglądam dużo YouTube'owych vlogów, blogów i kumuluję informacje, które porównuję z moimi i wyciągam wnioski. Nie jestem fachowcem od powierzchi ziemi, czasem sama zastanawiam się nad odpowiedzią na jedno z pytań, jednak bazując na poprzednim obeznaniu z tematem, wiem jak szukać, gdzie szukać, żeby zaoszczędzić czas i otrzymać rzetelne informacje. 


Dziękuję za uwagę! :)


Aby rozgraniczyć posty, w których gadam, od tych, które zawierają informacje, będę je zamieszczała oddzielnie, by wyglądały estetycznie i były łatwe do odszukania. W następnym opowiem coś na temat pracy w UK. Czy to prawda, że bezczelnie kradniemy Brytyjczykom posady? Ile możemy zarobić? Jak szukać, gdzie szukać, co trzeba posiadać, czego nie należy? Wszystko opowiem w następnym poście! W następnych mam zamiar wspomnieć jak wyglądają studia MA, finansowanie, ile trwają i jak są rozłożone w czasie. Będzie też temat samochodu w UK - ile kosztuje, czy warto, benzyna, choinki samochodowe itp :)


Dygresja...


Chciałabym jeszcze wspomnieć o bardzo ważnym wydarzeniu, jakie będzie miało miejsce 7-9 marca 2014. Chodzi oczywiście o Congress of Polish Student Societies, który organizowany jest w tym roku na University of Oxford! :) Ja się wybieram już 5 marca, a wracam 9-ego. Jeśli chcecie wiedzieć więcej na ten temat, obejrzyjcie promo video, albo wejdźcie na ich stronę: www.polishcongress.org. Na pewno zrobię foto i video relację z imprezy, będzie dużo zdjęć i komentarzy, mam zamiar przeprowadzić kilka wywiadów i zamieścić w postaci filmów. Mam nadzieję, że uda mi się to z powodzeniem, dlatego trzymajcie kciuki! 




Miłego wieczoru lub dnia :)

poniedziałek, 2 grudnia 2013

Hello!

Po chwilowej nieobecności, powracam. W ostatnim miesiącu wydarzyło się bardzo dużo, dlatego ciężko było mi znaleźć wolną chwilę na spokojne dodanie posta. Mam nadzieję, że zostanie mi wybaczone :)

Dwa tygodnie temu przyjechał do mnie Aleks, na co dzień mieszkający w Rzeszowie, który marzy o studiach w Wielkiej Brytanii. Do Szkocji chce aplikować z jednego prostego powodu - edukacja jest darmowa. W październiku poszedł na studia matematyczne, ale zrezygnował. Teraz przygotowuje się do ponownej aplikacji na studia, tym razem za granicą. Zatrzymał się u mnie na kilka dni, podczas których udało nam się zwiedzić Glasgow oraz wszystkie Uniwersytety się tu znajdujące. Wybraliśmy się także na wycieczkę do Edynburga, podczas której zajrzeliśmy między innymi do University of Edinburgh. Aleks zdecydował się na aplikowanie do Szkocji już dużo wcześniej, ale jak sam stwierdził, pobyt tutaj dodał mu pozytywnego powera do dalszych działań w kierunku podjęcia studiów na jednym ze szkockich Uniwersytetów. Poniżej fotorelacja z wyprawy :)


Do University of Glasgow wybraliśmy się po zachodzie słońca
Ale i tak było fajnie :)

Tutaj już w Edynburgu. Słynne akademiki University of Edinburgh, o których kiedyś pisałam
Jak widać... Robią wrażenie :)
University of Edinburgh - Main Building

Oczywiście było tego dużo więcej! Aleks uczestniczył ze mną w dwóch wykładach, dzięki uprzejmości znajomego miał również możliwość wejścia na wykład IT na Glasgow Caledonian University, który spodobał mu się najbardziej. Jeśli chciałbyś przeżyć podobną przygodę, skontaktuj się z Young Talent Management (ja nie odpowiadam na maile w tej sprawie). 

   Po odstawieniu Alka na lotnisko, zabrałam się ostro do pracy. Miałam do przygotowania dwie prezentacje, wprawdzie grupowe, ale grupa trochę nawaliła i to ja ostatecznie musiałam przygotować cały projekt. Tematem pierwszej prezentacji było "Cultural Clash at Oyamada Industries". Każdemu z członków grupy zostało przydzielone pytanie, które musiał zaprezentować, podpierając się slajdami w Power Poincie. Moje pytanie brzmiało "How might the company now address these problems", w którym musiałam rozważyć, jak firma mogłaby sobie teraz poradzić z problemem zderzenia kulturowego. Drugim tematem prezentacji było "Marketing Communications between two competitors". Zadanie było dużo trudniejsze, ze względu na ścisłość kwestii, jakie miały zostać poruszone podczas prezentacji. To tutaj pojawiły się problemy związane z grupą - jedna osoba na dzień przed prezentacją oznajmiła, że nie może uczestniczyć z powodu pogrzebu bliskiej osoby. Ponieważ było nas dwie osoby, wliczając mnie, i mieliśmy bardzo niewiele czasu na przygotowanie, bardzo się stresowałam. Ostatecznie wzięłam na siebie przygotowanie całej prezentacji uwzględniając slajdy, jakie wysłała mi koleżanka z grupy. Ona zaprezentowała swoją część, mi niestety przypadło prezentować również za nieobecną osobę. Poniżej zamieszczam kilka slajdów, jakie miałam przyjemność prezentować (to tylko niewielka część z nich...)







Poszło jednak lepiej niż myślałam :) Wprawdzie nie otrzymaliśmy jeszcze wyników, ale tutor z uśmiechem powiedział, że poszło nam bardzo dobrze. No to zobaczymy... :) 

Mam jeszcze do oddania trzy prace, pierwsza to Personal Development Planning report, który muszę oddać do końca tygodnia. Druga praca to assignment z prezentacji z Marketingu, który robimy w grupie. 
Jak widać, lekko nie jest. Ale jak łatwo potem będzie zarabiało się pieniądze! No, to biorę się do roboty! 

Co się jeszcze wydarzyło? W piątek wieczorem siedzieliśmy ze znajomymi w naszym domu, kiedy nagle usłyszeliśmy potworny huk. Jak się później okazało, policyjny helikopter rozbił się o budynek, w którym znajdował się pub pełen ludzi. Jak dotąd, potwierdzono 9 ofiar i 14 osób ciężko rannych. Następnego dnia rano wybraliśmy się na miejsce zdarzenia, aby zaspokoić ciekawość. Jak można było się spodziewać, ulice dookoła były zamknięte, a każdej z nich pilnowało kilku policjantów. A pomyśleć, że czasem bywamy w tych okolicach, zastanawialiśmy się nawet tamtego wieczoru, czy nie wybrać się do centrum na drinka...






Miłego wieczoru :)




sobota, 16 listopada 2013

Hello!

  Dawno mnie nie było. Ale to dlatego, że miałam drugi test z marketingu i postanowiłam, uwaga, trochę się jednak do niego przyuczyć! Nie miałam więc wolnej chwili, żeby na spokojnie coś naskrobać. 

  Mama mówiła: "Najbardziej będzie brakowało Ci jedzenia, jak już wyjedziesz". Śmiałam się na całego, bo przecież nie jestem fanką polskiej kuchni, jedyne, co naprawdę lubię to pierogi i na tym moje zamiłowanie się kończy. Faktycznie, przez pierwszy miesiąc, nawet ponad miesiąc, jechałam na mrożonkach, śmieciowym jedzeniu i... mrożonkach. Nadszedł jednak moment, w którym nie mogłam patrzeć na powyższe potrawy, gdyż wzbudzały we mnie niesmak. Szukając pomysłu na coś dobrego, zaczęłam wracać wspomnieniami do chwil, w których jadłam coś polskiego. I jakież było moje zdumienie, kiedy odkryłam, że mam ochotę na rzeczy, których wcześniej wręcz nie lubiłam! Pierwsze, co poszło pod ostrzał to kotlety mielone. W UK ciężko dostać mięso mielone z drobiu, więc nie mając większego wyboru, a raczej żadnego innego, pokusiłam się o zakup... baraniny. Wiedziałam, że pomysł jest dość kontrowersyjny, ale ochota na kotlety przewyższyła zdrowy rozsądek. Po godzinie jedzenie było gotowe, a całe mieszkanie pachniało jak budka z kebabem. Poza tym, samo mięso było smaczne i pożywne, w to absolutnie nie wątpię, ale nie na tureckie żarcie miałam ochotę. Cóż, sheet happens :) Następna moja zachcianka, która mnie zdziwiła, to znienawidzone od urodzenia naleśniki z serem. Chociaż jadłam je wcześniej raz, najwyżej dwa razy w życiu, naszła mnie niespotykana ochota na ich przyrządzenie. Tym sposobem, przez dobry tydzień na śniadanie serwowałam naleśniki, aż mi zupełnie zbrzydły. Wtedy trzeba było wykombinować coś innego... Kilka dni później, na obiadowy talerz niespodziewanie trafiły kotlety schabowe. Nigdy ich nie lubiłam, tak jak w ogóle nie lubię wieprzowiny, ale po prostu musiałam je zrobić. Zapełniły obiadowe menu na kolejny tydzień. Na tym nie koniec. Kilka tygodni temu odkryłam polski sklep niedaleko Govan, do którego postanowiłam się wybrać. Boże, ile wspaniałych rzeczy można było tam kupić! Ser biały, ser żółty, kefir, szynka, ogórki kiszone, jogurty, przyprawy... I wierzcie mi lub nie, ale większości tych rzeczy nie jadałam w Polsce, bo mi nie smakowały. Jednak jedzenie w UK jest niedobre... Ale można sobie z tym radzić, trzeba tylko nauczyć się gotować. Największym problemem z jedzeniem tutaj jest chyba fakt, że nawet w supermarketach produkty są wybrakowane i zazwyczaj sprowadzają się do produktów mrożonych, słodyczy, przetworzonego pieczywa i kilku lodówek z jedzeniem typu ready-to-eat, które wystarczy podgrzać w mikrofali. Brytyjczycy są okrutnie leniwi, wszystko musi ułatwiać im życie, toteż producenci żywności muszą się dostosować. W dziale warzywnym można nabyć na przykład obrane ziemniaki, pokrojoną cebulę (w paski, kostkę, gwiazdki), posiekany czosnek... Na każdej półce czeka na nas jakaś zaskakująca atrakcja, w zamyśle ułatwiająca życie. No, bo co to za życie, w którym trzeba obrać ziemniaka... 

  A tak dywagując, u Was też już święta w sklepach? U nas, bardzo...


John Lewis. Zdjęcie zrobione na początku października
Tak, na początku października... 























  Miłego wieczoru!

sobota, 9 listopada 2013

Hello!

  Mamy piękny, spokojny wieczór, powietrze jest rześkie i świeże, chodniki mokre od padającego kilka godzin temu deszczu. Właśnie taką pogodę uwielbiam, gdy chcę wybrać się na spacer. Cudownie tak chodzić wzdłuż rzeki, obserwując miliony świateł odbijających się od centrum miasta, słysząc delikatne bulgotanie wody i mogąc spokojnie zebrać myśli. Glasgow trochę przypomina mi Warszawę - centrum jest piękne i nowoczesne, pełne przeszklonych budynków, sąsiadujących ze starymi, urokliwymi kamienicami, a obrzeża miasta są skupiskiem osiedli małych domków jednorodzinnych albo bloków z tak zwanej wielkiej płyty. Przez miasto przepływa także rzeka Clyde, niczym Wisła przez Warszawę, łącząc dwie strefy miasta. Oczywiście, Glasgow jest dużo mniejszych rozmiarów niż nasza stolica, ale można powiedzieć, że właśnie to tworzy magię tego miejsca. Zwłaszcza teraz, gdy wokoło rozbrzmiewają swoim blaskiem świąteczne lampki, poprzeplatane przez okna, balkony, drzewka i witryny sklepów. 


Centrum miasta - widok z drugiej strony rzeki. Taki mam widok spacerując do centrum!


   A skoro o zakwaterowaniu mowa, chciałabym powiedzieć, jak to mniej więcej wygląda finansowo. Nie oszukujmy się - to bardzo ważna kwestia. Nawet jeśli studiujemy za darmo, a do wynajęcia mamy pokój za 1000 funtów, to co to za oszczędność? Spokojnie, w Szkocji na pewno nie pójdziemy z torbami!

  Wiele osób zdających sobie sprawę z kosztu życia w Anglii i będącym jej stolicą Londynie, ma błędne wyobrażenie, że podobnie będzie w Szkocji, skoro walutą jest funt, a głową państwa Królowa Elżbieta II. Tak się jednak składa, że jest zupełnie na odwrót. O ile koszt wynajęcia pokoju we wspomnianym wcześniej Londynie przewyższa średnią krajową w Polsce, w Glasgow życie jest znacznie tańsze. Przykładowo, za cenę pokoju w Londynie, w Glasgow wynajmiemy samodzielne mieszkanie w dobrym stanie i spokojnej okolicy. I choć średnia krajowa na godzinę jest odrobinę niższa, jeśli podejmiemy tak zwaną part-time job, jesteśmy w stanie utrzymać się pracując nawet 3 - 4 dni w tygodniu! I tu od razu rozjaśnię: zajęć na Uniwersytecie tygodniowo jest bardzo mało, ja mam 8 godzin rozłożone na 3 dni robocze, czyli jestem do dyspozycji pracodawcy nawet 4 dni w tygodniu, w dowolnie wybranych godzinach. Oczywiście, wszystko zależy od naszego schedule i kierunku, na jakim się znajdujemy. Statystyki podają, że same zajęcia na uczelni stanowią zazwyczaj około 17-20% całego czasu studenta. Reszta, to zarządzanie swoim czasem i praca samodzielna! Tak, trzeba się trochę zmobilizować :-) 


St George Square, centrum


  Trochę podywagowałam i czas powrócić do tematu głównego - pieniądza :) Kiedyś miałam okazję pomieszkać chwilę w Londynie. Wynajęłam pokój w Hounslow West, znajdującym się na obrzeżach miasta. Do centrum było ponad godzinę podróży metrem, a do Heathrow około pięciu minut. Wynajmowałam go od starszej pani, imieniem Lucy, która zażyczyła sobie 140 funtów tygodniowo. To była najlepsza i najtańsza oferta w tamtym czasie, dlatego nie miałam wyjścia. Proszę sobie wyobrazić, że teraz, za kilkadziesiąt funtów tygodniowo mniej, udało mi się wynająć duże mieszkanie w Glasgow! Płacę mniej, mieszkam prawie w samym centrum, mam wszędzie świetny dojazd i bardzo spokojną okolicę. Teraz, jakbyśmy chcieli wynająć pokój w dobrej lokalizacji, ceny kształtują się podobnie jak, uwaga... w Warszawie! Ładny, zadbany i umeblowany pokój z fajnym widokiem możemy wynająć za nawet 200 funtów miesięcznie! W większości rachunki są już wliczone, a Council Tax, pod warunkiem, że wszystkie osoby w mieszkaniu są studentami full-time, mamy całkowicie anulowany. I moja rada dla wszystkich - niekoniecznie szukajmy miejsca w akademikach. Mają najczęściej dużo gorsze warunki mieszkalne, a życzą sobie dużo więcej, niż za wynajęcie pokoju z ogłoszenia. Pamiętajmy, że z jakiegoś powodu Uniwersytety są takie piękne i nowoczesne - muszą mieć jakieś źródło dochodu, między innymi z zakwaterowania :)

  Niewiele droższy, choć wciąż bardzo tani pod względem kosztów utrzymania, jest Edynburg. Wynika to głównie z faktu, że jest to miasto zabytkowe, bardzo turystyczne i stanowiące siedzibę Królowej Elżbiety II, kiedy przyjeżdża do Szkocji. Ale także tutaj nie zbankrutujemy!

  Oczywiście, do kosztów tenancy, czyli wynajmu, dochodzi jeszcze koszt związany z codziennym życiem, jak jedzenie, podróże po mieście i rozrywka. Faktem jest, że funt robi swoje, i tak jak w Polsce możemy kupić coś za złotówkę albo dwa złote, tak tutaj wszystko, co najtańsze, w większości będzie kosztowało symbolicznego funta. Ale skoro na zmywaku można zarobić nawet 1200 funtów (czyli około 6000 złotych) to czemu się dziwić? Można świetnie sobie z tym radzić, posiadając umiejętność gospodarowania pieniędzmi. Zakupy robimy tylko w Asda Superstore albo w Tesco, bo są to najtańsze sklepy. Żywimy się produktami mrożonymi, których w UK pod dostatkiem, albo samodzielnie przyrządzonymi potrawami. Do pubu i restauracji chodzimy tylko z jakiegoś ważniejszego powodu, a telefon doładowujemy systemem pay-as-you-go na przykład w 3Three. I można sporo zaoszczędzić! Przy dobrych wiatrach, zostanie nam jeszcze na buty. 

  No, właśnie, skoro jechać na studia do Warszawy, to może by się już machnąć dalej i przyjechać do Szkocji? Różnica w cenie niewielka, ale za to dużo więcej możliwości! 

Miłego wieczoru :-)